"Imagination is more important than knowledge. For knowledge is limited..." A. Einstein
Tuesday, 11 January 2022
Saturday, 1 January 2022
Gana Tarrai
"Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie..." - M. Konopnicka
Baśń o Gana Tarrai
A jednak, któregoś dnia zachorowała. Straciła siły, przygasł Jej słoneczny uśmiech. Nikt nie potrafił jej pomóc. Próbowano wszystkiego, szukano coraz to nowych lekarstw i ziół, a Złotowłosa nie zdrowiała.
Minęło kilka lat. I przyszedł dzień, ciemny, zimny grudniowy dzień. Złotowłosa, jak zwykle poszła na spacer, zjadła ciepły posiłek i nagle zaczęła bardzo płakać. Płakała nie wiadomo jak długo, aż poczuła w sercu ukłucie. Przestraszyła się i nagle postanowiła, tak mocno jak nigdy dotąd, że się nie podda, i że wyzdrowieje. Pomyślała o tym wszystkim, co dostała od życia, o tych wszystkich darach i cudownych ludziach, i mimo słabości i bólu zapragnęła dalej żyć i móc dawać światu tyle ile zdoła, miłości, radości, mądrości. Tyle posiadła i czuła, że pragnie to wszystko dalej przekazywać, działać, pomagać i tworzyć.
Pomodliła się gorąco i poprosiła o wskazanie drogi.
Chwilę potem zasnęła na mokrej od łez poduszce. Następnego dnia spotkała Przyjaciółkę Agatę, która miała moc uzdrawiania i wystarczyło, że dotknęła czyichś stóp, a człowiek ten od razu czuł się lepiej.
Agata spojrzała figlarnie na Złotowłosą i powiedziała: „Wkrótce kończy się Stary Czas i rozpoczyna Nowy. Jedź ze mną w góry na Wigilię Nowego Czasu.”Złotowłosa najpierw pomyślała, że jest zbyt słaba, ale po a chwili odpowiedziała: „Zastanowię się.”
Uśmiechnęły się do siebie i poszły każda w inną stronę.
Trzy tygodnie później tuż przed północą Złotowłosa skrupulatnie dokładała drewno do ogniska na Średniej Górze. Było ciemno, a z nieba kapał drobny deszcz. W oddali, w drewnianej chacie jej przyjaciele bawili się do wesołej muzyki. Jednak ona siedziała sama przy ognisku, z pięknym, zielonym kielichem pełnym słodkiego eliksiru na zakończenie czasu. Siedziała i wyjątkowo mocno czuła swój ból i słabość, tęsknoty i niespełnione marzenia, obrazy przesuwały się pod jej mokrymi od deszczu i łez powiekami. Tak zastał Ją Nowy Czas. Zmęczona zasnęła. Pierwszego dnia Nowego Czasu Złotowłosa obudziła się dziwnie spokojna. Cichutko wstała, ubrała się i wyszła z chaty. Rozejrzała się po otaczających Ją szarych wzgórzach pełych nagich drzew. Między niebem a wzgórzami snuły sig białe mgły. Wiatr jeszcze spał i świat wydawał się jak zamrożony w zimowym śnie. Nagle wzrok Złotowłosej przyciągnęło ogromne, stare drzewo, które rosło na skraju lasu.
Instynktownie poczuła, że stoi przed Panią Drzew, że to jest piękna, stara Drzewia. Była ogromna. Jej pień rozrastał się szeroko na wszystkie strony świata, a silne gałęzie pięły się ku niebu we wszystkich kierunkach. Widać było, że ta Drzewia przeszła w swoim życiu wiele, jej kora była częściowo podziurawiona, gdzie indziej pomarszczona jak bywają pomarszczeni stuletni ludzie. Miała też wiele blizn po odłamanych gałęziach.
Mimo to biła od tej Drzewi przedziwna moc i siła. Stała tak uśpiona w zimowym śnie i bezlistnymi gałęziami jakby giętkimi ramionami przyzywała do siebie Złotowłosą. Złotowłosa podeszła powoli chłonąc potęgę Drzewi. Delikatnie dotknęła dłonią Jej kory i powiedziała w zachwycie: „Jaka Ty jesteś piękna!”
Miała ochotę zostać z Nią jak najdłużej, ale obiecała sobie, że pójdzie na szczyt Średniej Góry. Dlatego pogłaskała starą korę jeszcze raz i rzekła: „Niedługo wrócę”.
Nogi poniosły Złotowłosą w górę, pośród śpiących, ciemnych buków, tulących się do siebie i szepczących o dawnych czasach i Nowym Czasie, który właśnie się rozpoczął.
Ścieżka była zamglona, ale Złotowłosej udało się dotrzeć na szczyt Średniej Góry. Rozejrzała się wokół. Nagle poczuła na twarzy zimny wiatr jak orzeźwiający całus, i poczuła że wiatr popycha ją w dół. Nabrała rozpędu, dotarła do ścieżki, gdzie czekałą na Nią cierpliwie
Pani Drzew.
Złotowłosa ponownie dotknęła grubej kory. Oddychała głęboko, z każdym oddechem coraz spokojniej. Przytuliła się do Drzewi całym ciałem i objęła pień. Powtórzyła: „Jaka ty jesteś piękna!”. I poczuła jak jakieś cudowne ciepło przenika jej ciało. Nagle, wtulona w pień Drzewi, poczuła, że nie ma rzeczy niemożliwych, że wszędzie dookoła Niej unosi się bezgraniczna Miłość i Siła, a ta Drzewia jest źródłem niekończącej się mocy, mocy która tworzy, uzdrawia i prowadzi ku szczęściu. W zimowej ciszy wokół i w uspokojonym sercu Złotowłosa usłyszała cichy szept gałęzi: „Jestem tu dla Ciebie. Stworzył mnie Bóg bym mogła Ci służyć, wspierać i pomagać. Poproś o to, czego najbardziej potrzebujesz Złotowłosa Dziewczyno.” Pierwsza myśl, która wypłynęła z serca i ust Złtowłosej to było „Zdrowie. Potrzebuję być zdrowa i silna, żeby móc tak jak Ty Drzewio, pomagać światu. Tego pragnę.”
Nastała niekończąca się chwila ciszy, jakby czas się zatrzymał Nikt nie wie jak długo Złotowłosa tuliła się do Drzewi. W końcu poczuła, że czas się rozstać i ruszyć dalej w życiowe drogę. Odsunęła się od pnia. Wciąż trzymając dłoń ne skrawku kory podziękowała Drzewi za ten niezwykły moment, za dar mocy i spokoju, i pełna wzruszenia i podziwu zaczęła odchodzić w stronę chaty.
Gdy wychodziła już spod korony drzewa, zapragnęła jeszcze raz dotknąć, gałęzie tej pięknej Drzewi, i musnęła najdelikatniej jak potrafiła drobne śpiące gałązki. Nie wiedziała jak to się stało, ale kiedy cofała dłoń, jedna z gałązek oderwała się i została Jej w dłoni.
Złotowłosa w momencie poczuła ogromny żel i zdziwienie, bo nie miała zamiaru ranić Drzewi, ale kiedy ścisnęła w dłoni małą gałązkę znowu usłyszała znajomy szept: „To prezent dla Ciebie. Zabierz mnie ze sobą.” Złotowłosa utuliła gałązkę w dłoniach i podziękowała najpiękniej jak umiała. Kilka chwil potem weszła do chaty.
Przy wejściu natknęła się na Człowieka Lasu, który od lat mieszkał w tej chacie i opiekował się okolicznymi drzewami i zwierzętami.
Złotowłosa spojrzała na niego zaszklonymi oczami i spytała: „Czy wiesz co to piękne drzewo rośnie na skraju lasu?”
Człowiek Lasu uśmiechnął się tajemniczo i odpowiedział:
„Tak. To bardzo stara wierzba górska. Jest wyjątkowa. Jako jedna z nielicznych drzew zdradziła mi swoje imię. Nazywa się Gana Tarrai. Jeśli podejdziesz do Niej, przytulisz i poprosisz, Ona da Ci to czego potrzebujesz.”
Mrugnął do Złotowłosej i zniknął w kuchni, skąd dochodził gęsty zapach pysznego bigosu. Złotowłosa stała oniemiała.
Dopiero teraz dowiedziała się tego wszystkiego o wierzbie, a już zdążyła to przeżyć! Sama to poczuła! Wierzba sama Ją do siebie przywołała! I do tego dała Jej taki cudowny prezent! Cząstkę samej siebie! Piękna Gana Tarrai...
Złotowłosa już wiedziała, że to nie był przypadek, że przyjechała na Średnią Górę i wiedziała, że przydarzyło się Jej coś wyjątkowego, coś o czym nigdy nie zapomni, i co zmieni Jej życie na zawsze.
Poczuła, że wyzdrowieje i że wszystko będzie dobrze, bo nie jest i nigdy nie była sama.
Już jako mała dziewczynka czuła w sercu, że wszystkie żywe stworzenia są ważne, że żyją po to, by je kochać! I by dać się Im kochać!
Teraz zrozumiała, dlaczego. Z bezgraniczną wdzięcznością i radością wróciła do domu, do rodzinnego miasta z wieżą.
Małą uśpioną gałązkę Gana Tarrai wstawiła do kryształowego kieliszka z wodą. Pomyślała: „Nawet jeśli nie puścisz korzonków, już zawsze będziesz ze mną by przypominać mi o tym co ważne.”
Mijały dni. Złotowłosa wróciła do swojej codzienności. Wciąż czuła się słabo, ale teraz byle pełna nadziei.
Po paru tygodniach przechodząc koło okna w sypialni zerknęła na kieliszek. Z pozoru nic się nie zmieniło, ale wokół gałązki w wodzie pojawiły się delikatne, cieniutkie włoski.
Po kolejnych kilku dniach Złotowłosa spostrzegła króciutki, różowy korzonek, a dwa pączki zdawały się pękać powoli.
Złotowłosa nie posiadała się ze zdumienia i radości! "Ona żyje! I próbuje kwitnąć!!!"
Gałązka Gana Tarrai postanowiła nie tylko być przypominajką tego, co w życiu ważne, postanawiła rosnąć i przekazywać życie i swoje cudowne moce dalej.
Złotowłosa tego samego dnia przygotowała piękną donicę, nasypała świeżej ziemi i wsadziła gałązkę.
Maleńka, silna Gana Tarrai rosła z dnia na dzień. Po kolei pękały i rozkwitały wszystkie pąki, i zaczęły puszczać świeże pędy gałązek.
Gana rosła nieprawdopodobnie szybko, tak jakby czuła, że jeszcze ma coś ważnego do zrobienia i musi się pospieszyć! Złotowłosa wracała do sił, ale brakowało jej ciągle jednego elementu by wyzdrowieć całkowicie. Przyszedł wrzesień, a z nim urodziny Złotowłosej. Ten dzień był wyjątkowy. Obsypały ją tysiące życzeń od przyjaciół i rodziny, słońce świeciło cały dzień grzejąc jej uśmiechniętą buzię. Wieczorem Złotowłosa poszła podlać swoje drzewko. Jak zwykle pogłaskała czule gałązki, lecz tym razem poczuła me palcach coś klejącego. Spojrzała na korę, na swoje palce. Młoda Gana puściła żywicę . Złotowłosa intuicyjnie przysunęła palce do ust. Poczuła subtelny zapach świeżych liści, ziół i jaśminu. Dotknęła żywicy czubkiem języka.
W tym momencie jej ciało przeszył radosny dreszcz. Zdało się jej jakby coś w środku Jej serca pękło i zniknęło na zawsze. Zaakceptowała siebie i swoje życie takie jakim było. Wreszcie była zdrowa, spokojna i wolna. Sok Żywiczny młodej Gany był tym brakującym elementem, który dzielił Złotowłosą od szczęścia.
Od tej pory Złotowłosa żyła szczęśliwie, i pełna sił i energii mogła wreszcie spełnić swoje marzenia i pomagać światu. Gałązka Gana Terrai wyrosła na piękną, dorodną Wierzbę.
Kiedy tylko Złotowłosej zeczynało brakować sił, przychodziła do swojego ukochanego drzewa i tuliła dotąd, aż znów poczuła moc.
Do drzewa przychodzili też inni ludzie po pomoc. Ale to już inna historia. A jakie imię ma drzewo-dziecko Gana Tarrai?
Spróbuj je odnaleźć, przytul i spytaj.
Może właśnie Tobie je wyszepcze...? ;)
Ps: Pomysł na zakończenie baśni wymyśliła Anusia K. z Krakowa. Dziękuję Aniu! ❤️